2005-06-02, Woit
Dawno, dawno temu za siedmioma górami, za siedmioma rzekami, gdy miałem gdzieś tak 10 wiosen, warszawski Instytut Lotnictwa czy też ówczesny PZL Okecie organizował dni otwarte i wpuszczał wszystkich chętnych na swój teren prezentując swój dorobek zarówno na ziemi jak i w powietrzu, niezapomniany Pan Wojnar, kręcił pętle Wilgą, prototyp Orlika śmigał nad głowami, Flaming pasł się na trawie błyszcząc w pełnym słońcu a z boku "w kącie", obrośnięte chwastami stały wraki F-5 i tejże Cessny (albo coś mi się pomieszało i był tylko jeden z nich, nieważne). Ale właśnie ten zdewastowany obiekt wywarł na mnie największe wrażenie, w końcu był to AMERYKAŃSKI samolot!!! i to z wienamskimi znakami !!! Do dziś pamiętam rozdarte poszycie jednego ze skrzydeł spod którego wyzierała, zachodnia technologia w postaci plastra miodu. Dla kilkuletniego modelarza mającego kontakt jedynie ze szmacianymi konstrukcjami AN-a 2-go i własnoręcznie robionymi modelami Jaskółek był to pierwszy kontakt z poważnym lotnictwem... ale się rozpisałem ;-)
|