Wyszukaj w airfoto   Katalog zdjęć   ART   Klub   Dane statków powietrznych   Download   Forum   Linki   Newsy   Kontakt Newsy
  zapisz
  wypisz




Bojowy śmigłowiec Mi-24D nr 584 z 49 pśb rozbił się w piątek późnym wieczorem pod Toruniem. Zginął jeden z pilotów, dwaj pozostali członkowie załogi doznali niegroźnych obrażeń.

W katastrofie zginął drugi pilot śmigłowca porucznik Robert Wagner. Por. Wagner był na misji w Iraku dwukrotnie - na czwartej i ósmej zmianie. Łącznie spędził tam 13 miesięcy. Miał żonę i jedno dziecko.

Dwaj piloci lekko ranni

Życiu pierwszego pilota i technika pokładowego, którzy lecieli razem z por. Wagnerem nie zagraża niebezpieczeństwo. - Mają lekkie obrażenia, są przytomni, jest z nimi dobry kontakt. Jak na wypadek lotniczy mieli bardzo dużo szczęścia - mówi dr Sławomir Józefowicz, dyżurny chirurg izby przyjęć Specjalistycznego Szpitala Miejskiego w Toruniu, gdzie w pierwszej kolejności trafili ranni żołnierze.

Jednak, jak podaje PAP, lekarze zdecydowali o przeniesieniu żołnierzy do szpitala NATO w Bydgoszczy. Ranni są już na miejscu.

Nieznane są przyczyny katastrofy

Śmigłowiec Mi-24 z 49. Pułku Śmigłowców Bojowych z Pruszcza Gdańskiego uległ wypadkowi ok. 22.30 podczas lotu szkoleniowo-bojowego na trasie Toruń - Inowrocław, przed misją w Afganistanie. - Załoga miała wykonywać strzelanie w nocy - zdradza gen. Skrzypczak.

Nieoficjalnie ustaliliśmy, że maszyna była w pełni uzbrojona.

W nocy z piątku na sobotę nikt nie potrafił jeszcze odpowiedzieć na pytanie dlaczego doszło do katastrofy. - Rozmawiając z rannymi żołnierzami zapytałem, co się wydarzyło? Ale odpowiedzieli: "nie wiemy" - mówi dowódca Wojsk Lądowych. - Proszę zrozumieć, przy tych prędkościach wszystko dzieje się w ułamku sekundy. To mógł być błąd pilota, jak i przyczyna techniczna. Zbada to specjalna komisja, która już pracuje na miejscu wypadku.

Maszyna spadła z wysokości ok. 200 metrów. - Był to pułap, na którym wykonuje się to zadanie - mówi generał. - Wiemy, że pilot leciał w normalnych warunkach widoczności.

Pilot zgłaszał przez radio problemy

Według pierwszych doniesień, tuż przed zniknięciem z radarów pilot zgłaszał przez radio problemy. - Nie mogę tego potwierdzić - mówi jednak ppłk Sławomir Lewandowski, rzecznik prasowy Dowództwa Wojsk Lądowych.

Mi-24 rozbił się w lesie w okolicy poligonu wojskowego pod Toruniem. Przez kilkadziesiąt minut miejsca wypadku poszukiwało wojsko i osiem jednostek straży pożarnej. Potem Żandarmeria Wojskowa obstawiła teren w promieniu kilku kilometrów i nie dopuszcza tam osób postronnych. Ustaliliśmy, że helikopter spadając poszatkował łopatami wiele drzew oraz grunt. Runął wirnikiem do dołu i przechylił się na bok. Na szczęście, choć ze zbiorników zaczęło wyciekać paliwo (z dwóch ton na zewnątrz wydostało się ok. połowy), śmigłowiec się nie zapalił.

Kiedy pierwsze jednostki ratownicze dotarły na miejsce, pierwszy pilot oraz technik byli już poza maszyną. - Nie wiadomo jeszcze czy zostali wyrzuceni, czy też sami wydostali się z wraku - opowiada jeden ze świadków. - Drugi pilot znajdował się w śmigłowcu. Był przypięty pasami do fotela i już nie żył.

Ratownicy wydobyli jego ciało, chcąc podjąć reanimację, ale było już na to za późno. Wojsko wstrzymywało się przez jakiś czas z podaniem informacji o jego śmierci, by wcześniej powiadomić jego rodzinę.

Cały czas trwają oględziny miejsca wypadku. Na miejsce pojechał dowódca Wojsk Lądowych. W sobotę rannych żołnierzy ma odwiedzić minister obrony narodowej Bogdan Klich.

Źródło: Gazeta Wyborcza Toruń

20 stycznia 2015
KALENDARZ LOTNICZY AIRFOTO 2015 JUŻ W SPRZEDAŻY !
... więcej
18 stycznia 2015
Nowa publikacja "Łączność" z serii Szkolenie samolotowe EASA
... więcej
17 stycznia 2015
Ostatnio dodane zdjęcie w kategorii Exclusive

... więcej
Sonda
Archiwum ankiet
Rejestracja domen, Hosting, Serwery WWW, Backup online, Komputer osobisty w chmurze